– czyli jak odpowiadać (ambitnym) dorosłym na trudne pytania językowe, jak skutecznie „zarządzić” rodzicami swoich uczniów, a także jak zrewidować niektóre poglądy własne na ważne kwestie pedagogiczne – artykuł autorstwa dra Grzegorza Śpiewaka, ambasadora metody Teddy Eddie

Odcinek 1: Szkoła to nie drugi dom!

Rodzic:        Kiedy pytam moje dziecko, co było dziś  w szkole na angielskim, mówi, że „Nic” albo że „Nie pamięta”. Ta jego nauczycielka najwyraźniej marnuje czas, prawda?

Anglista:     NIEPRAWDA!

Oczywiście nauczycielce angielskiego może zdarzyć się słabszy, mniej skuteczny dzień – tak jak sprzedawcy samochodów, doradcy kredytowemu, prawnikowi czy lekarzowi.

Ale nie o słabszy dzień tu chodzi, lecz o to, że gdy mama czy tata pytają dziecko, co pamięta z lekcji angielskiego, to tak naprawdę chcieliby, żeby syn lub córka „wystrzelili” jakimś bon motem, albo jeszcze lepiej żeby zareagowali pełną, poprawną i płynną odpowiedzią.

I najlepiej, żeby i ta wypowiedź była po angielsku, prawda?

A w ogóle, tak w głębi duszy, to mama i tata czekają na zwrot z inwestycji, jaką jest posyłanie dziecka na angielski, często na dodatkowo płatne lekcje, a także kupowanie polsko-angielskich słowniczków obrazowych, gier edukacyjnych i filmów w oryginalnej wersji językowej.

A co dostają w zamian? „Nie pamiętam”, „Nie wiem”, albo w najlepszym razie kilka nazw kolorów, liczebników, może nazw zwierzątek czy owoców. A gdzie choćby podstawowe zwroty komunikacyjne??!! No choćby ‘Can I go to the toilet?’ – gdy chce mu się siusiu przy stole, ‘Shall we buy a mars bar?’ –  gdy chce mnie nakłonić na kupno ulubionego batonika, czy ‘So-so’ w odpowiedzi na moje ‘How was school today?’.

I tu dochodzimy do sedna problemu. Nauczycielka angielskiego realizuje z dziećmi w klasie czy grupie program stopniowej ekspozycji na kolejne aspekty języka – grupy słownictwa i struktury  gramatyczne wedle zdeterminowanego w dużym stopniu programu nauczania. W ten sposób intelektualnie przygotowuje dziecko stopniowo do czytania i słuchania ze zrozumieniem tekstów w języku obcym – i jest to bardzo ważne dla rozwoju języka obcego. Jeśli jednak idzie o spontaniczną komunikację, to niejako z natury rzeczy postępy dziecka będą mniej widoczne. I to nie wina nauczycielki! Ile minut tygodniowo ma szansę – w kilkunastoosobowej grupie rówieśników – zająć właśnie państwa dziecko, by ćwiczyć odruchy w języku obcym…?

To co, zapytają mama i tata, mam wypisać dziecko z angielskiego? Ależ nie! Z powodów podanych już powyżej. Jeśli jednak mam rację, sądząc że frustruje Państwa brak płynnych wypowiedzi dziecka w sytuacjach domowych, to oznajmiam, wbrew znanemu powiedzonku, że … Szkoła to nie drugi dom!

I to bardzo dobra wiadomość dla ambitnej Mamy i chcącego pomóc dziecku w angielskim Taty. Bo te naturalne odruchy komunikacyjne, potrzebne w sytuacjach domowych, z natury rzeczy można (i, twierdzę z przekonaniem: powinno się!) wprowadzać i ćwiczyć właśnie w domu. Bo właśnie dom, a nie szkoła, stwarza naturalne okazje, w których te naturalne wypowiedzi się pojawiają – w dowolnym języku…

 

…czytaj więcej na www.dedomo.pl, w serii „Angielski dla rodziców deDOMO”  oraz w kolejnym odcinku, który pojawi się na Misiowym blogu już za dwa tygodnie.

Przypominamy, że każdy zestaw kursanta Teddy Eddie zawiera multiROM, a na nim Przewodnik Metodyczny deDOMO oraz wybór wzorcowych dialogów (rodzic – dziecko) dopasowanych do tematyki przerabianej w danym roku na kursie. Jedną z idei metody Teddy Eddie jest bowiem bliska współpraca z rodzicami małych uczniów. Wierzymy, że zgrany tandem lektor + rodzic zapewnia najlepsze efekty nauczania!