O tym, czym jest Pozytywna Dyscyplina i jak do niej podejść, opowiedzą trzy niesamowite kobiety. Matki, lektorki, właścicielki szkół językowych, edukatorki Pozytywnej Dyscypliny. Ewelina Dagiel-Surmańska, Ewa Szcząchor i Agnieszka Pędzimąż razem tworzą grupę Discipline Wizards.

Co to właściwie jest ta „Pozytywna Dyscyplina”?

Ewelina Dagiel-Surmańska: Pozytywna Dyscyplina to jest metoda wychowawcza, która jest oparta o szacunek, empatię i zrozumienie. Jednocześnie obejmuje stawianie granic i wspólne ustalenia, traktowanie z szacunkiem zarówno drugiej osoby, jak i siebie. Drugiej osoby, czyli również dziecka. Podejmujemy wspólne ustalenia i szukamy rozwiązań.

Ewa Szcząchor: Ta metoda jest oparta na skutecznej komunikacji. Pozytywna Dyscyplina uczy posługiwania się nowym językiem i jest skierowana do ludzi w każdym wieku. W relacji z dziećmi podpowiada, jakiego języka użyć, żeby cię słuchały. Żeby chciały cię słuchać.

Agnieszka Pędzimąż: To taki pomost, po którym przechodzi nasza komunikacja.

 

Czy potrzeba pracy nad sobą dotyczy dziecka, czy rodzica i nauczyciela?

ESz: Rodzic, dziecko, nauczyciel, to są naczynia połączone. Żeby ta metoda zadziałała, wszystko musi współgrać. Zadziałała na dłuższą metę oczywiście, bo wiesz, doraźnie to działa także system kar i nagród. Ale to nie jest długofalowe podejście.

EDS: Rodzice często oczekują, że dostaną na kursie Pozytywnej Dyscypliny instrukcję obsługi dziecka. Są zdziwieni, że muszą pracować nad sobą. Kiedyś jedna z mam mnie zapytała, czy jak ma trudną córkę, nastolatkę, to może przysłać na warsztaty. Nie rozumiała, że zmianę musi zacząć od siebie, nie widziała problemu w sobie. A ja mam alergię na słowa „moje dziecko jest grzeczne”. Ja nie chcę, żeby moje dziecko było grzeczne. Chcę, żeby miało poczucie własnej wartości i czuło się szanowane. Nie chodzi o to, żeby dzieci – czy moje własne, czy uczniowie – wykonywały moje polecenia, tylko żebyśmy się wspólnie dogadali. Przestrzegamy pewnych norm społecznych i wspólnie ustalamy granice, a nie działamy na zasadzie „ja ci tego zabraniam”, bo tu są możliwe tylko trzy reakcje: ucieczka, zamrożenie lub bunt. To jest normalne w życiu, że dzieci będą się złościły, my też się złościmy. Nie można udawać, że nie czujemy emocji, trzeba tylko mówić o tym, jak je zdrowo rozładować. Dziecko zachowuje się źle, bo czuje się źle. Nie robi ci na złość, po prostu utraciło poczucie przynależności czy znaczenia. Jeśli dorosły dobrze się czuje, nie ma potrzeby walczyć ani niczego ostentacyjnie demonstrować: tak samo jest z dziećmi.

 

Od jakiego wieku można zacząć stosować tę metodę?

AP: Im wcześniej dziecko wrośnie w zasady Pozytywnej Dyscypliny, tym później mu łatwiej. Ale w każdym wieku wprowadzenie jej jest możliwe.

ESz: Z tym, że łatwiej jest nabrać nowego nawyku, niż wykorzenić stary, więc najlepiej uczmy dzieciaki od razu dobrego.

 

Do tej pory jakoś obywaliśmy się bez Pozytywnej Dyscypliny, to taka nowomowa?

EDS: Pozytywna Dyscyplina to nie jest nic rewolucyjnego – to zbiór wszystkich technik i strategii z relacyjnych metod jak NVC (Nonviolent Communication / Porozumienie bez Przemocy – przyp. aut.) czy to, co głosił Jesper Juul. Nie ma relacji, nie ma edukacji. Chodzi o to, żeby w rozmowach z drugim człowiekiem używać komunikatów zachęcających do relacji. Przestać grać w gry, w które gramy nieświadomie od dziecka i pozbyć się niechcianych nawyków.

ESz: Teraz, kiedy mam już świadomość czym jest Pozytywna Dyscyplina, widzę ją w każdej książce coachingowej. Nawet w tych sprzed wielu lat. To nie jest nowy koncept.

AP: Ale zwykle musi się coś wydarzyć w życiu lub rodzinie, żeby człowiek zrobił rachunek sumienia i zapytał sam siebie: co robię źle? W czym tkwi błąd? I zechciał po nią sięgnąć.

 

No to co się wydarzyło w Waszym życiu, że pojawiła się Pozytywna Dyscyplina?

ESz: Ja byłam taką despotyczną mamą: wydawałam zdecydowane i stanowcze polecenia. Któregoś razu do córki przyszły z wizytą koleżanki. Usłyszałam, jak mówi do nich używając mojego tonu głosu, moich sformułowań. Przejrzałam się jak w lustrze. Pomyślałam wtedy, że nie chcę być tą osobą, nie chcę też, żeby moja córka taką osobą się stała.

AP: A ja pierwszy raz usłyszałam o Pozytywnej od Eweliny, kiedy przecięły się nasze drogi zawodowe. Zaczęłam się interesować tematem. Mój tato był surowym rodzicem, i ja wychowywałam moje starsze dzieci tak samo jak on mnie i moje rodzeństwo. Te metody wychowawcze mnie i mężowi się nie sprawdziły, dlatego szukaliśmy innych rozwiązań. Najmłodsze dziecko wychowujemy inaczej.

EDS: W ramach serii szkoleń z funduszów unijnych miałam dwudniowe szkolenie z Pozytywnej Dyscypliny. Poznając jej zasady i założenia poczułam, że tak chcę żyć, że jest to spójne z moją filozofią życia, i chcę tak wychować dzieci.

 

Jak to wygląda w praktyce? Co zmieniła Pozytywna Dyscyplina w Waszym życiu?

EDS: Kiedy mój nastoletni syn widzi, że wracam zmęczona, podchodzi, kładzie mi rękę na ramieniu i proponuje herbatę. Nastolatek! Jego system wartości i poziom empatii sprawiają, że jestem z niego dumna. To są żniwa wychowania w tym duchu. Teraz w czasie pandemii wiele osób narzekało na spędzanie czasu z rodziną, a ja bardzo lubiłam być w domu z moimi dziećmi. Wszystko sobie poukładaliśmy. One same stworzyły harmonogramy wykonywania domowych obowiązków, każde z nich wie, za co jest odpowiedzialne i nie ma o to awantur.

AP: U mnie jest podobnie. Oczywiście, zadania dostosowane są do wieku, na przykład najmłodsza córka ma poukładać buty w szafie, czy złożyć kocyk na sofie. Tak tylko, żeby wiedziała, że w domu są pewne obowiązki. Dzięki Pozytywnej Dyscyplinie zmieniły się moje relacje z dziećmi i mężem, ale wpłynęło to też na mnie zawodowo. Znalazłam ulgę w rozstawaniu się z ludźmi, którzy nie pasują do mojej firmy i nie dzielą mojej pasji i wartości. Umiem z taką osobą rozstawać się w dobrej relacji.

EDS: Bardzo często ludzie piszą do mnie po szkoleniach, że cała ich postawa i relacje z ludźmi się w życiu zmieniają.

ESz: A ja pozbyłam się wielu frustracji i wyrzutów sumienia.

 

Czy Pozytywna Dyscyplina jest dla każdego?

ESz: Tak, ale nie każdy ją przyjmie. Trudniej jest mężczyznom i osobom dominującym, bo w ich odczuciu metody, które stosują, działają: ja wiem najlepiej, wydaję instrukcje, dobrze mi z tym w życiu.

AP: A przecież takie zachowanie to jest tylko szacunek do siebie, działając tak przytulasz tylko siebie. A powinien się znaleźć w życiu także szacunek do drugiego człowieka i do sytuacji.

 

Co jest w Pozytywnej Dyscyplinie najtrudniejsze?

ESz: To co w życiu i w każdej diecie: konsekwencja. I to, że trzeba ją cały czas ćwiczyć – nie robisz tego, to zapominasz, jak to działa.

AP: To, żeby w odpowiednim momencie zrobić stopklatkę w głowie, zatrzymać się, spojrzeć z boku na sytuację jak reżyser i odpowiedzieć sobie na pytanie – to co teraz? Co mogę zastosować? Dobrze, jak można działać w oparciu nie o skrajne emocje, tylko o pewne ustawione nawyki.

ESz: Wrócę do analogii z obcym językiem: najtrudniej dojść do momentu, w którym się w nim myśli. I tak jest też w tej komunikacji. Znamy zasady, ale dopóki nie nabierzemy nawyku, żeby je stosować, to kiedy pojawiają się emocje, łatwo wpaść w panikę. Ale fajne jest to, że dajemy sobie prawo do błędu, a błąd to świetna okazja do nauki. Myślisz wtedy: mam narzędzia, muszę się tylko nauczyć po nie sięgać.

 

Czy zdarza się Wam zrobić coś zupełnie nie w duchu Pozytywnej Dyscypliny?

ESz: Tak, oczywiście, ale takie potknięcia pokazują obszary do pracy. Nie ma ideałów, trzeba dalej się rozwijać.

AP: Pozytywna Dyscyplina pomaga mi podejść do błędów spokojniej, nie mam już wyrzutów sumienia, kiedy coś mi się nie uda.

 

Przekonałyście mnie, chcę spróbować. Od czego zacząć?

ESz: Klasycznie, od bloga pozytywnadyscyplina.pl. Polecamy także obejrzenie webinaru, dołączenie do grup na Facebooku. Trzeba zobaczyć, czy nam to podejście pasuje, a także zdefiniować swój problem. Wejdź w temat metodą małych kroków: dziś po prostu zrób pierwszy z nich.

AP: Dopóki nie doświadczysz tego empirycznie, nie wiesz, czy Pozytywna Dyscyplina jest dla ciebie czy nie. Ja po pierwszym dwudniowym szkoleniu – a 16 godzin to nie jest mało – miałam poczucie, że tak. I że to dopiero początek mojej drogi, a bardzo dużo jeszcze przede mną.

rozmawiała Sonja Górniak

 


Discipline Wizards to: Ewa Szcząchor, Agnieszka Pędzimąż i Ewelina Dagiel-Surmańska.

Autorką artykułu jest Sonja Górniak – absolwentka Iberystyki na Uniwersytecie Warszawskim. Była kursantką na Uniwersytecie w Cambridge, tam też zdobyła dyplom Proficiency. Przez lata specjalizowała się w kursach in-company, a zupełnym przypadkiem kilka ładnych lat temu zaczęła uczyć dzieci i okazało się, że pokochała to całym sercem. Obecnie jest metodykiem Edu Bears i od kilku lat szkoli, nadzoruje i inspiruje do praktykowania uważności lektorów.

Więcej o metodzie Teddy Eddie dowiesz się tu: https://edubears.pl/teddy-eddie/, a najbliższe akredytowane centrum metody Teddy Eddie znajdziesz na mapie tu: https://edubears.pl/lokalizacje/.