24 maja 2024
Kiedy byłam mała i przychodziłam do mamy podzielić się jakąś moją opinią, zwykle pytała mnie: “Kto ci tak powiedział?”. Nie miała nic złego na myśli, po prostu rzeczywiście nie wierzyła, że mała dziewczynka może sama coś wymyślić czy przeanalizować, a ja za każdym razem czułam ogromną złość, że traktuje mnie tak, jakbym była bezwolną lalką. Chciałam prawa do własnego zdania, do bycia sobą. Kiedy teraz rozmawiam o tym z mamą, zwykle mówi:
– Wiesz, w moich czasach to się tak do dzieci nie podchodziło jak teraz.
Jakże mnie w takim razie cieszy, że czasy się zmieniły! Im dłużej pracuję jako nauczyciel, tym bardziej widzę, że w dużej mierze relacje stają się kryterium naszego wspólnego sukcesu. Mało tego, od relacji w domu z rodzicami (albo ich braku) zależy w dużej mierze jak dziecko funkcjonuje w grupie rówieśniczej. Dlatego warto o nie dbać i świadomie je budować. To wcale nie jest takie trudne.
Często mówimy, że dziecko wyrośnie na taką czy inną osobę. Tak, jakby jeszcze było niepełne i niekompletne. Oczywiście, z czasem zmieni się, nabierze mądrości życiowej i dystansu do pewnych rzeczy. Ale to samo możemy powiedzieć o trzydziestolatku, a jemu nie powtarzamy, że dopiero na coś czy kogoś “wyrośnie”. On już jest. Tak jak dziecko jest, tylko my dorośli musimy to uszanować. Ma już swoje upodobania, charakter, preferencje. Czasami bardzo zaskakujące.
We wrześniu kiedy rozmawiałam po raz pierwszy przed lekcją z moją grupą trzylatków, zapytałam ich co lubią. Jedno z dzieci powiedziało, że czerwone traktory, inne, że chodzić na basen, a jeden z chłopców zajrzał mi głęboko w oczy i powiedział:
– Ja, proszę pani, to najbardziej lubię porządek. Jak nic tak nie leży na środku, tylko jest pochowane w pudełkach i na miejscu stoi.
Przyznaję – zaniemówiłam. Ale to właśnie świadczy, że ten chłopiec już teraz, w tak młodym wieku, jest pedantem, że już uformowało się w jego mózgu zdanie na temat porządku, o którym pewnie duża część jego rówieśników jeszcze nigdy świadomie nie pomyślała. To już teraz determinuje jego charakter, zabawy, które wybiera i sytuacje, których unika. I my ten jego charakter musimy wziąć pod uwagę planując aktywności dydaktyczne.
Ileż razy zdarza nam się zbagatelizować cudze kłopoty? Zwłaszcza, jeśli nie mieszczą się w kategoriach tego, co uznajemy za poważne. Choroba, pieniądze, mobbing w pracy – to do nas przemawia. Że ukochany miś przepadł w parku? Że transformer utknął w drzwiach i ma teraz jedną nóżkę bardziej? Że koleżanka pożyczyła kredki koledze, a tobie nie chciała? Dziecko drogie, to nie jest ważne, to nie jest problem, pobaw się innym misiem, kupimy nowego transformersa, a kredki dostaniesz własne. Jak ma się poczuć maluch, który przyszedł do nas z czymś, co jest dla niego ważne i nie dostał od nas wsparcia? Odrzucony, zlekceważony, pominięty. Jest duża szansa, że tego uczucia nie zapomni i nie będzie do nas już wracał z tym, co siedzi mu w głowie. Upłyną lata, a my westchniemy, że nie można się dogadać z nastolatkiem, którym się stał. A przecież będzie to wyłącznie nasza wina. Jeśli nie nauczysz się słuchać przedszkolaka, nastolatek prawdopodobnie nie będzie chciał do ciebie mówić.
Ilu z was pamięta serial Ally McBeal o bostońskich prawnikach? Jest taka scena, w której Georgia pyta główną bohaterkę, co sprawia, że własne problemy postrzega jako ważniejsze niż problemy wszystkich innych.
– Są moje – odpowiada jej zdziwiona Ally.
Tak samo czują dzieci.
Tak samo jak my dorośli, dziecko budzi się z jakimś określonym humorem. Nie humorkiem – to słowo bagatelizuje jego uczucia. Czasem jest zmęczone, czasem smutne, a czasem szczęśliwe. O ile nie zwalnia go to z zachowania nie wykraczającego poza normy, na które się z nim umawiamy, to jednak warto pokazać, że widzimy, co mu w duszy gra. To nas bardzo niewiele kosztuje, zapytać, czy coś możemy zrobić. Czasem wystarczy przytulić, czasem pozwolić na lekcji potrzymać ulubioną maskotkę, czasem zwyczajnie połaskotać. Ale musimy dać dziecku prawo do wyrażania siebie poprzez swój nastrój. Komentarze “a od czego niby jesteś zmęczony? coś się tak naburmuszył? przecież nic złego się nie dzieje!” powodują, że w dziecku narasta złość: odmawiamy mu prawa do emocji! A w dodatku, te zupełnie małe brzdące jeszcze nie zawsze potrafią to, co czują nazwać, więc nasza reakcja w podobnym tonie tylko zaciemnia im obraz. Lepiej powiedzieć: widzę, że jesteś zły, czy coś przykrego cię spotkało? Ziewasz co chwila, źle spałeś w nocy? Jest duża szansa, że mały człowiek poczuje się lepiej, kiedy zrozumie, że to, co targa nim od środka, jest naturalne i ma do tego prawo.
Nigdzie nie jest napisane, że dziecku ma się podobać wszystko bez wyjątku. Wręcz przeciwnie, na tym etapie życia ważna jest pogłębiająca się autonomia i kształtowanie umiejętności podejmowania decyzji. Wolisz dziś założyć spódnicę czy spodnie? Ukroić ci kawałek ogórka do kanapki czy wolisz pomidora? Wolisz zaśpiewać piosenkę czy zagrać w grę? Im więcej takich wyborów postawimy przed maluchem, tym większe będzie jego poczucie sprawczości, pewności siebie i bycia traktowanym w sposób partnerski.
Oczywistą rzeczą jest, że czasami to my musimy zarządzić, że na śniadanie to jednak lepiej zjeść owsiankę niż batonik czekoladowy, ale jeśli dziecko będzie partycypowało w małych decyzjach o sobie, lżej zniesie fakt, że czasem trzeba podporządkować się woli dorosłego.
Kiedy maluch przychodzi ci o opowiedzieć o tym, co mu się zdarzyło, albo dzieli się z tobą opinią na jakiś temat, próbuje zbudować z tobą więź porozumienia. Nie lekceważ go. Zachwyć się laurką, nawet jeśli na wymiętej (lub obślinionej) kartce są tylko dwie krzyżujące się kreski. Podziękuj za komplement, nawet najbardziej dziwaczny (Mam długie włosy, za pas. Niedawno idąca za mną czterolatka powiedziała z zachwytem: “Ale pani ma długie te włosy, jak taki… jak taki… hamulec od pociągu!” Rozumiem, że pomyślała o kreskówkach, w których motorniczy pociąga za zwisającą linę, a wtedy pociąg hamuje z piskiem kół.) Roześmiej się z żartu, nawet jeśli nie jest śmieszny. Przecież to samo zrobiłbyś dla innego dorosłego, prawda?
Zastanawiasz się może dlaczego tak wiele uwagi poświęca się psychologii relacji? Odpowiedzi są bardzo proste. Dzieci dużo chętniej zrobią coś, co my dorośli uznajemy za konieczne, jeśli będą nas lubić. Zrobią to dla nas, bo będą chciały sprawić nam przyjemność. Co jeszcze ważniejsze, traktując nas jak przyjaciół, będą czuły się bezpiecznie, a taka atmosfera sprzyja otwartości, chęci podejmowania wyzwań, jest środowiskiem, w którym można popełniać będące nieodzownym elementem rozwoju błędy; słowem – jest konieczna, żeby dziecko skutecznie się uczyło.
A poza tym – bardzo fajnie jest spędzać w pracy czas z przyjaciółmi. Nawet jeśli mają zaledwie pięć czy sześć lat.
Sonja Górniak jest naszym metodykiem i od kilku lat szkoli oraz nadzoruje lektorów uczących metodą Teddy Eddie. Dodatkowo, udziela się w firmie DoDoTOK. Absolwentka Iberystyki na Uniwersytecie Warszawskim. Była kursantką na Uniwersytecie w Cambrigde, tam też zdobyła dyplom Proficiency. Uczy od trzeciego roku życia, najpierw usadzane w rzędzie zabawki przed wyimaginowaną tablicą, a od 17 lat prawdziwych słuchaczy. Przez lata specjalizowała się w kursach in-company, a zupełnym przypadkiem kilka ładnych lat temu zaczęła uczyć dzieci, i okazało się, że pokochała to całym sercem.