24 maja 2024
Wszystko, co nieznane, nowe i tajemnicze – budzi sceptycyzm, a może nawet i rezerwę. Wychowujemy się w kulturze jednojęzycznej – Polska, z jednym urzędowym językiem polskim, większość naszych sąsiadów to Polacy mówiący po polsku, w szkole czytamy polską literaturę, w telewizji mamy polski dubbing do zagranicznych filmów etc. To normalne, że w takiej kulturze będą powstawać mity i pytania dotyczące zjawiska, jakim jest wielojęzyczność.
Bardzo często spotykanym argumentem przed zbyt wczesnym nauczaniem dzieci drugiego języka jest obawa, że wczesna ekspozycja na dwa języki spowoduje ich pomieszanie. Towarzyszy temu podejrzenie, że lepszą strategią jest nauka jednego języka “porządnie” i potem na zasadzie analogii poznawanie nowych. Na szczęście jest to mit, który rozłożymy krok-po-kroku na łopatki.
I dzieje się to niezależnie od tego, ilu języków się uczymy! To normalne, że trzylatka powie “poszedłam”, normalne, że powie “tata podjechał swoim brum-brumem”. A jeśli uczy się dwóch języków? To normalne, że powie “Jestem taki happy!” albo “musimy po-water-ować ogródek”.
Jeśli dziecko szuka w głowie słowa, które szybko i dobrze odda to, co ma na myśli, a pierwsze słowo, na jakie wpadnie, to akurat słówko angielskie – nie ma powodu do obaw. Język obcy nie wypiera ojczystego, dziecko widzi różnicę (nawet jeśli nie do końca świadomie) i nie miesza języków. Po prostu na tym etapie uznało za bardziej praktyczne użyć takiego słowa w ramach komunikacji. Czy wie, że używa różnych języków w zdaniu? Prawdopodobnie tak. Czy się tym przejmuje? Nie! Tak samo, jak nie przejmuje się pracownik korporacji, który “idzie na calla, bo mu manager kazał coś zresearchować”. If you know what I mean!
Z czasem, dzieci stopniowo coraz mniej mieszkają ze sobą języki.
By wyjaśnić to najlepiej jak umiem, pozwól, że posłużę się analogią. Wyobraź sobie, że dzieci biorą udział w warsztatach tanecznych i na środku sali instruktor pokazuje układ, którego wszyscy mają się nauczyć. Jedno z dzieci – niech to będzie Hania – wstaje natychmiast na nogi i próbuje naśladować ruchy trenera. Powtarza może co dziesiąty krok, gubi się, obserwuje, próbuje jeszcze raz, obraca się – robi to niedoskonale, jeszcze nie umie dobrze, ale próbuje naśladować bardzo szybko. Tymczasem dziewczynka numer dwa – niech to będzie Amelka – ma inną strategię nauki. Siedzi na podłodze, uważnie obserwuje trenera, analizuje w głowie kroki, cału układ, osadzenie go w muzyce, podryguje czasem ramionami. Za trzy godziny obie dziewczynki równie dobrze będą potrafiły odtworzyć układ. Kto tańczył jako pierwszy? No Hania. I faktycznie Amelka zaczęła tańczyć dobre kilkanaście minut po Hani. Ale wynikało to tylko z innej strategii uczenia się, bo po czasie obie tańczą układ tak samo dobrze.
Wróćmy zatem do języków.
Tak, dwujęzyczni mogą zacząć mówić później, ale nie jest to wynik upośledzenia ośrodka mowy, przeładowania bodźcami czy innej “draki”. Dziecko gromadzi informacje (zasady gramatyczne, słownictwo, zależności kiedy używać jakiego języka etc.). I zanim się obejrzysz, zacznie mówić. I to w dwóch językach. I pewnie jeszcze pełnymi zdaniami od razu.
Ponadto, opóźnienie mowy to bardzo typowe wyzwanie u wszystkich dzieci – niezależnie od tego, ilu języków się uczą. Dotyczy to między 5-10 % najmłodszych. Ponadto, problemy z mową spotykają chłopców cztery razy częściej niż dziewczynki. I cały czas mówimy o dzieciach, które uczą się tylko jednego języka.
Z czego jeszcze mogą wynikać te niekorzystne mity? Z zasobu słownictwa. Dzieci jednojęzyczne i dwujęzyczne mają w wieku 2 lat porównywalny zasób słów – ogólnie. W praktyce oznacza to, że dziecko uczące się dwóch języków “dzieli” ten swój zasób słów na przykładowo polski i angielski. Więc jego komunikacja może być uznana za mniej kwiecistą, gdy porównamy malucha z jednojęzycznym dwulatkiem. Na szczęście te same badania wykazały, że różnice te zacierają się już w przedszkolu i ostatecznie dzieci wystawione na wiele języków będą posiadały większą bazę słów w głowie i lepsze ich zrozumienie.
Większość naszych strachów wynika z niewiedzy. To zupełnie normalne – nie wiedzieć. To normalne, że rodzic może się bać i mieć wątpliwości, w końcu chcemy dla dziecka jak najlepiej. W tym jednak przypadku, wszelkie wątpliwości nie znajdują pokrycia w nauce. Po raz kolejny – 1:0 dla dwujęzyczności.
Angelika M. Talaga to neuropedagog, trener rodziców i popularyzator nauki. Prywatnie żona i mama. Na co dzień przekształca swoją wiedzę i doświadczenie w narzędzia, metody i strategie dla rodziców pomocne w wychowaniu kreatywnych, przedsiębiorczych i myślących dzieci. Kobieta z misją. Wiedzą dzieli się w podcaście i na blogu: www.godmother.pl.