27 maja 2024
Podobno jedna minuta planowania oszczędza nam aż dziesięć minut pracy. Ja również uważam, że jedna minuta planowania lekcji zaoszczędza nam około dziesięciu siwych włosów 🙂
Podczas zajęć z dziećmi w wieku przedszkolnym nie ma czasu na zawahanie. Nie wolno nam zastanawiać się nad każdym kolejnym ruchem, zawsze musimy dokładnie wiedzieć jakie ćwiczenia będziemy wykonywać, które piosenki i zabawy chcemy utrwalać, wszystko musi być odpowiednio po sobie zaplanowane, gdyż każdy moment wahania może skończyć się tym, że dzieci przestaną się interesować nami i lekcją, a zaczną przeszkadzaniem i psoceniem. Dzisiaj chcę podzielić się kilkoma radami, które stosuję na zajęciach i które naprawdę ułatwiają planowanie zajęć.
O elementach, które wprowadzamy na zajęciach lubię myśleć jak o klockach.
Zakładam, że podczas 35 minutowych zajęć przerobię około 7-8 klocków, a klocki to np. słuchanie bajeczki i wskazywanie odpowiednich ilustracji, powtórka zdań z jakąś konkretną konstrukcją gramatyczną (np. have got), zabawa ruchowa (np. Eddie says), piosenka z pokazywaniem, gra z użyciem kart obrazkowych, wprowadzenie nowego wierszyka itp. Planuję to w następujących schematach:
Zawsze, nawet po latach praktyki, rozpisuję sobie plan zajęć . Uważam, że to kluczowe, bo nawet jak coś potem pójdzie inaczej, to jednak sam proces planowania lekcji daje nam moment refleksji nad grupą, celami, danym miesiącem, rokiem szkolnym i dalsza perspektywą. Nie wyobrażam sobie pojawić się na zajęciach bez planu lekcji i nie cieszy mnie, gdy widzę lektorów, którzy to omijają w przygotowaniach (wystarczy nawet mała żółta karteczka typu post-it). Natomiast dobrze sobie wyobrażam, bo już mi się tak zdarzyło, że przygotowane pieczołowicie karteczka ginie gdzieś podczas zajęć w ferworze walki. Dlatego mam prostą, sprawdzoną radę: najwygodniej spisać plan lekcji… na tablicy. Dzieci i tak z niej nie korzystają, nie interesują ich jakieś tam „bazgroły” poczynione na górze (uwaga! koniecznie na górze, bo co aktywniejsze przedszkolaki mogą mieć zapęd do zmazywania tablicy, żeby zrobić Pani przyjemność ;-). Wygląda to mniej więcej tak (kliknij w zdjęcie by powiększyć):
Obok elementów warto zapisać numery nagrań, z których będziemy korzystać, przyspieszy nam to całą akcję.
Warto mieć zawsze pod ręką kilka „ściąg,” czyli kartek z rozpisanymi elementami, które można z dziećmi ćwiczyć na dowolnej lekcji, bo albo są uniwersalne, albo powtarzają materiał z całego roku. Na przykład ja mam zawsze pod ręka kartkę, gdzie wypisane są wszystkie polecenia jakie ćwiczą dzieci w czasie całego roku szkolnego typu: „jump,” „clap your hands” etc. Jest to bardzo przydatne, bo o ile to podstawowe polecenia na ogół pamiętamy, to już bardziej specyficzne („pull your big toe”) z dawno przerobionych rozdziałów, mogą nam umknąć. Na „ściągach” można mieć też najczęściej ćwiczone pytania i odpowiedzi, kilka uniwersalnych gier z kartami obrazkowymi, czy pakiet słów tzw. „z kosmosu” czyli słów, których chcemy dzieci nauczyć, ale które nie podpadają pod żadna konkretna kategorię słownictwa (mam na myśli słówka typu: „toilet” ;-). Ściągi przydają się w momencie gdy np. jakieś zaplanowane ćwiczenie nie wychodzi i musimy się z niego wycofać (tak, to się zdarza i to jest całkiem normalne!) „ściągi” przydają się też gdy np. lekcja pójdzie nam nad wyraz sprawnie i mamy jeszcze trochę czasu. Wiem, co mówię, kiedyś ściągi uratowały mi lekcje otwartą, gdyż moja niezwykle rozgadana i trudna dyscyplinarnie grupa przy rodzicach była grzeczna, karna i posłuszna, na tyle, że zaplanowane na 35 minut 10 „klocków” zrobiliśmy w niecałe 20… W przypadku Teddy Eddie takie ściągi są standardowym wyposażeniem każdego lektora, mieszkają z Eddim w jego pudełku, natomiast można je sobie spokojnie przygotować na początku roku i potem korzystać.
Miłego planowania! Jeśli macie swoje uniwersalne pomysły, podzielcie się w komentarzu!